W kaplicy naszego Domu Misyjnego przez cały miesiąc maj, codziennie o godz. 7.00 odprawiamy Mszę Świętą ku czci Matki Bożej w intencjach polecanych przez Dobrodziejów.
Nasze Zgromadzenie czci Maryję jako Niepokalaną Oblubienicę Ducha Świętego
To On przenikał całe Jej życie, uświęcił od chwili poczęcia, obdarzył niezwykłymi darami, przeprowadził przez krzyż i grób Chrystusa aż po Jego Zmartwychwstanie. Maryja, szczególnie umiłowana przez Ducha Świętego, wyjednuje nam swym przemożnym wpływem wiele łask.
Polecajmy Matce Bożej nasze rodziny, bliskich, żyjących czy zmarłych, nas samych oraz wszystkich potrzebujących pomocy.
Wypraszajmy za Jej wstawiennictwem łaskę nawrócenia, aby dzięki przemianie serc i ducha, mógł zapanować pokój w rodzinach i całych narodach. Polecajmy Najświętszej Matce wszystkich doświadczających cierpienia, przemocy i wojen, aby okryła ich swoim miłosiernym płaszczem.
Drzwi naszego kościoła parafialnego w Wołogdzie zamknęły się. W ciemnej kaplicy, u stóp figurki Matki Bożej Fatimskiej paliła się świeca. Rzucała blade światło na pomarszczoną, spokojną twarz starszej pani, wpatrzonej w Niepokalaną. Ciszę wieczoru przerwał szept kobiety: „dla mamy”. I popłynęła pieśń. „Serdeczna Matko, opiekunko ludzi, niech Cię płacz sierot do litości wzbudzi...” Jakże dziwnie brzmiały te słowa – polskie słowa – tu w północno zachodniej części Rosji - „wygnańcy Ewy do Ciebie wołamy...”. Jej mama, Janina Oziębłowska wraz z bratem i rodzicami została w latach trzydziestych minionego wieku zesłana w głąb Związku Radzieckiego, jako tzw. element niebezpieczny. Podzieliła los dziesiątek tysięcy zesłańców. Za to, że nosiła krzyż, za swoje przekonania. Z całą rodziną trafiła do łagru na 5 lat. Tam, gołymi rękami musiała wygrzebać ziemiankę, by schronić się przed deszczem. Jej dziesięcioletni brat i ojciec zostali zmuszeni do karczowania lasu. Był taki głód, że nielegalnie zbierali w lesie jagody, grzyby, pokrzywę na marną zupę.
„Zlituj się, zlituj, niech się nie tułamy”. Janina poznała tam swego męża Rosjanina, więźnia tegoż obozu. W wieku czterdziestu paru lat, osierociła dwie małe córeczki. Jak wielu innych wygnańców, na tej ziemi dorastały, zakładały rodziny i żegnały rodziców, pamiętających jeszcze wersety Mickiewicza, zapach wigilijnej wieczerzy, biały opłatek i dźwięk kościelnych organów - “tylko do Ciebie ukochanej Matki”. Stare, wytarte spracowanymi rękami modlitewniki, drewniane różańce i obrazki Czarnej Madonny są świadectwem głębokiej wiary i polskości tysięcy potomków polskich zesłańców rozsypanych po całym terytorium Rosyjskiej Federacji. Poszarzałe zdjęcia – to mój tata Stanisław, to wujek Zbigniew, a to mama Anna, babcia Marcelina – słyszałem z wielu ust po rosyjsku wypowiadane polskie imiona. Usta te nie zapomniały słów pacierza, których mama uczyła, po cichu, potajemnie lecz gorliwie. A polskie „wieczny odpoczynek” - płynie na cmentarzach tysiące kilometrów na wschód od Wisły.
Zgasiłem świecę, starsza pani już wyszła. Wieczorna modlitwa popłynęła do stóp Pani z Jasnej Góry niosąc dole i niedole, radości i smutki, nadzieję i oczekiwanie.
/fragment książki "Misja ocalania. Werbistowskie opowieści ciekawej treści"/