Miarą miłości do tych, co odeszli z tego świata jest troska o ich życie wieczne, modlitwa za nich.
Jak przez mgłę pamiętam pogrzeb babci Ani. Miałam wtedy niespełna 9 lat. To wtedy pierwszy raz otarłam się o śmierć kogoś bliskiego: tłum ludzi, trumna pośrodku kościoła, ukradkiem ocierane łzy, zawodzony przez zebranych „wieczny odpoczynek”, cicho szeptane modlitwy…
Czas płynie szybko, pamięć tamtych wydarzeń powoli zacierała się. Chociaż były rodzinne spotkania nad grobami zmarłych, opowieści o ich życiu, zapalone znicze, szczególnie w listopadzie, wspólna modlitwa, msze święte zamawiane za zmarłych z rodziny i za dusze czyśćcowe. Ale chyba bez głębszej refleksji.
Aż przyszło mi się zmierzyć już w dorosłym życiu z nagłą, niespodziewaną śmiercią ukochanej mamy. Byłam z nią bardzo związana, to jedna z najwspanialszych osób jakie spotkałam w życiu – dobry, mądry człowiek.
Nie mogłam pogodzić się z jej odejściem, żyłam w ciągłym poczuciu straty a z czasem zatraciłam sens życia. Przepełniona bólem chodziłam uporczywie na jej grób, nie znajdując jednak ukojenia. Cierpiała też na tym moja rodzina. W tej ciemności, zadziwiała mnie postawa taty. Zawsze był człowiekiem głębokiej modlitwy i wiary. Jemu pogodzenie się ze śmiercią ukochanej żony przychodziło łatwiej. Miał ten wewnętrzny pokój i nadzieję. Zapytany o to, odpowiadał: „Miarą miłości do tych, co odeszli z tego świata jest troska
o ich życie wieczne, modlitwa za nich”. Innym razem mówił: „Zmarli już nic nie mogą zrobić dla siebie. Ich cała nadzieja jest złożona w Bogu i modlitwie tych, którzy mogą u Niego wyprosić łaski”.
Z czasem i ja przestałam skupiać się tak mocno na swoim bólu, rozpamiętywaniu śmierci, a bardziej na modlitwie za mamę. Zaczęłam zamawiać w jej intencji msze święte, zyskiwać odpusty, ofiarowywać za nią cierpienia i trudy
Po jakimś czasie zauważyłam, że ciemności beznadziei i bezsensu rozpraszają się, a zmarli stają się w jakiś sposób pogodnie bliżsi. Nie była to już tylko bolesna myśl o rozstaniu i pustce, ale pojawiła się nadzieja, że to nie ostatnie pożegnanie, ale rozstanie na jakiś czas i nadzieja na spotkanie kiedyś… Modlę się, bo kocham, miłością nie opartą na uczuciach i słowach, ale na konkretnych uczynkach, które są w moim zasięgu.
Alina
W listopadzie każdego roku, w kaplicy naszego Domu Misyjnego, odprawiamy 30 Mszy Świętych za poleconych zmarłych z rodzin, krewnych, przyjaciół, znajomych, dobroczyńców, dusze w czyśćcu cierpiące.