Zgromadzenie
Słowa Bożego

sł. Boża Antonietta Meo

mała mistyczka

 

7 lat
(1930–1937)

Włochy

Urodziła się 15 grudnia 1930 roku w Rzymie  w bardzo pobożnej, zamożnej rodzinie. Jej rodzice codziennie uczestniczyli w Eucharystii i modlili się wspólnie z dziećmi.  Stracili już wcześniej dwoje dzieci, które zmarły w krótkim czasie po przyjściu na świat. Antoniettę nazywano pieszczotliwie Nennolina. Była bardzo żywym, energicznym i radosnym dzieckiem, wypełniała ją radość. W wieku trzech lat mała Antonietta zaczęła naukę w katolickim przedszkolu. Już w tym wieku wykazywała się dużą błyskotliwością i - nietypową dla dziecka – dojrzałością. 

 

Wiosną 1936 r., skacząc po ogrodzie, potknęła się o kamień i zraniła kolano. Na początku zlekceważono ranę, potem jednak okazało się, że to agresywna odmiana raka kości - kostniakomięsak. Amputowano jej nogę. Dla całej rodziny był to cios, jednak Antonietta przyjmowała cierpienie z pogodą ducha i ofiarowywała je Jezusowi, mówiąc: „Jezu, cierpimy razem”.  Zrobiono dla niej specjalną protezę, z którą uczyła się na nowo chodzić. Proteza była ciężka i Antonietta, aby odpocząć od jej ciężaru musiała wcześnie kłaść się do łózka. 

 

Wieczorami zaczęła pisać listy (początkowo dyktowała je mamie) - do Boga Ojca, Jezusa, Matki Bożej, Trójcy Świętej, do Anioła Stróża i do Ducha Świętego. Obrazują one głębię życia duchowego dziewczynki. W ciągu swojego krótkiego życia napisała ich ponad 160. 105 z nich stało się przedmiotem badań teologów, według których są one dowodem wyjątkowego mistycyzmu dziecka. Listy Antonietty zawierają błędy gramatyczne, są one jednak dowodem dojrzałości duchowej dziewczynki. Dlatego niespełna siedmioletnia Antonietta zaliczana jest do grona największych mistyków. "Jezu pierwszą i najważniejszą rzeczą, o którą Cię proszę, jest prośba o to, bym była święta. Chcę bardzo cierpieć, by wynagrodzić Ci za grzechy ludzi, szczególnie tych najbardziej złych. Chciałabym być palącą się dzień i noc przed tabernakulum lampką" - pisała Nennolina niespełna rok przed śmiercią. Gdy opatrywano jej bolącą ranę, cierpienie ofiarowała Panu Bogu za papieża, za Kościół, misjonarzy, pokój na świecie i zbawienie grzeszników. Często przy bolesnej zmianie opatrunku mawiała: teraz jadę jako misjonarka do Afryki.

 

Jej największą radością było przyjęcie Pierwszej Komunii Świętej, modliła się wtedy o dobrego spowiednika i kierownika duchowego. Kiedy nastąpił nawrót choroby, prosiła; by modlić się nie o uzdrowienie, ale o spełnienie Bożej woli. „Chciałabym nigdy nie chorować (…). Jeśli chcesz, spraw, bym zaczęła chodzić, ale jeśli nie chcesz tego – fiat voluntas Tua (niech będzie wola Twoja)”.

 

W ostatnich miesiącach życia, zachowała niezwykłą pogodę ducha. Była świadoma własnego cierpienia, chciała, żeby miało wartość. W ostatnich tygodniach życia nie mogła siedzieć, miała poważne problemy z oddychaniem, całe dnie leżała bez ruchu w łóżku. Męczyły ją ataki nagłego kaszlu i wymiotów. Jej matka wspomina, że nawet w największym cierpieniu mówiła: "Czuję się dobrze!". Ostatni list datowany na 2 czerwca 1937 r. dyktuje matce: "Drogi Jezu, daj mi siłę, której potrzebuję, żeby znieść ten ból, który ofiarowuję za grzeszników".

 

Nennolina miała głęboką świadomość nadchodzącej śmierci. Na kilka godzin przed końcem swojego życia tłumaczyła matce, że za kilka godzin umrze, ale nie powinna płakać, bo przecież nie będzie już dłużej cierpieć.

 

Antonietta Meo, umierając, miała zaledwie 6,5 roku. Zmarła 3 lipca 1937 r. 

 +48 887 889 011         

 

Biuro misyjne:  +48 85 74 74 965

                                 

 

Dom:  +48 85 74 74 955

Misjonarze Werbiści

ul. Zambrowska 24
16-001 Kleosin

biuro@werbisci-kleosin.pl